Moj kawalek sieci. moje fascynacje jak i "rozmyte" odbicie mnie samego...

wtorek, września 20, 2005

Nic dodać nic ująć

"Nie jestem grafologiem. (Przy okazji - nie jestem też grafomanem. Taki mi się przynajmniej wydaje.) Nie znam się na fałszowaniu dokumentów. Nie jestem wtajemniczony we wzajemne stosunki pana Cimoszewicza z panią Jarucką. Nie wiem, jaka jest pragmatyka działania Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wzajemne zależności tej agencji, prokuratury i rządu. O takiej ilości spraw, związanych z zeznaniami majątkowymi marszałka i kandydata na prezydenta nie mam pojęcia, bo są albo tajne, albo poufne, albo intymne, że nie mogę się na ten temat w ogóle wypowiadać. Nie wiem, co jest sfałszowane, co prawdziwe, co jest prowokacją, co brudną grą polityczną, a co skrzywdzoną cnotą. W ogóle nic nie wiem, bo cała ta sprawa rozgrywa się w sferach, do których w ogóle nie mam dostępu, nie tylko jako obywatel, wyborca, słowem suweren tego państwa, ale także jako Rybiński, bądź co bądź publicysta polityczny, który powinien rozumieć mechanizmy funkcjonowania państwa.To, co wiem, to że kiedy przy składaniu zeznań podatkowych pomyliłem się o 57 groszy nadpłaconych i zwróconych mi przez ZUS składek, których nie wpisałem do dochodu, sprawa ciągnęła się dwa lata, miałem na głowie kontrolę skarbową i groziły mi surowe kary, z grzywną włącznie. Poza tym niczego nie wiem i coraz mniej rozumiem. Jeżeli można świadomie nie wpisać do zeznania majątkowego akcji o wartości trzech czwartych miliona złotych i chodzić po tym w glorii człowieka uczciwego, o czystych rękach, niewinnie krzywdzonego przez podstępnych wrogów, to ja też chcę być politykiem. Najlepiej honoris causa, żebym poza własnymi krętactwami nie musiał się stykać z krętactwami innych ani ich tolerować.Szczerze mówiąc, rzygam na to wszystko. Na szczęście to nie jest Polska, tylko rynsztok, ściek, w którym latoś nieczystości szczególnie obrodziły.?
M. Rybiński, Dziennik Polski 19.08.2005 r.